RECENZJE CZYLI CO WARTO POSŁUCHAĆ

KRS ONE AND MARLEY MARL
Hip - Hop Lives (2007)
Autor recenzji: KAMA

Płyta duetu mc/producent, płyta dwóch legend Nowego Jorku, mistrza słowa i filozofa kultury hip-hop, który tyle samo otrzymał co wniósł do rapu. Płyta jednego z bardziej znanych beatmakerów, dj'a i producenta z Queens, założyciela klasycznej ekipy Juice Crew, którego podkłady bronią się w obecnych czasach ale i brzmią jak w najlepszych latach dla tej muzyki, do tego są zróżnicowane przez co nie dają się zaszufladkować.

Można by tak jeszcze długo, długo wymieniać a opis płyty byłby niekończącym się wstępem. Do tego wszystkiego należy dodać jeszcze fakt, że w dawnych latach ci dwaj panowie stali po dwóch stronach barykady prowadząc spór m.in. o to, która dzielnica NYC jest kolebką rapu: Bronx czy Queens.

Ci sami dwaj panowie zjednoczyli się by wspólnie pracować nad płytą. Czyżby powód był na tyle poważny by mógł zjednoczyć zwaśnione ze sobą postaci rapu? Zdecydowanie tak! Sam tytuł płyty daje do zastanowienia: "Hip-Hop Lives". Na wstępie wielu może pomyśleć, że jest to banalny, mało oryginalny pomysł by tak nazywać swój projekt, przecież każdy tworzący może powiedzieć hip-hop żyje, poprzez wydanie swojego materiału. Sens tego tytułu tkwi jednak głębiej. Krs i Marley swoim projektem przypominają czym jest i czym powinien być prawdziwy hip-hop przywracając godne mu miejsce. W obecnych latach gdzie wielu zapomina jakie główne idee niesie ze sobą ta kultura, płyta tego duetu - tak właśnie nazwana była jak najbardziej potrzebna. Płyta ta jest również w pewnym sensie odpowiedzią na inny projekt mc z Nowego Jorku, mianowicie Nasa. Ten nowojorczyk wydał w 2006 roku album o dość kontrowersyjnym i prowokującym tytule "Hip-Hop Is Dead". Płyta, która w tytule i w ogólnym założeniu miała wskazywać w jak bardzo opłakanym stanie obecnie znajduje się hip-hop paradoksalnie była jedną z lepszych płyt w rapie od dawien dawna i pewnie był to paradoks zamierzony. Nas swoja płyta chciał i udowodnił, że tylko nieliczne jednostki mogą reanimować miejską kulturę. Płyta dobra ale o smutnym wydźwięku (to moje zdanie). Same tytuły i treść niektórych kawałków mogą o tym świadczyć jak choćby tytułowy "Hip-Hop Is Dead" czy "Can Forget About You" - sentymentalna podróż do najlepszych lat w rapie i przywołanie kilku osób, którzy dla tej muzyki poświęcili i zrobili wiele m.in. duet Rob Base and Dj E-z Rock. Nie wszyscy podobnie jak Nas chcą godzić się na to, by hip-hop umarł. W przeciwieństwie jednak do Nasira są tacy, którzy wnoszą powiew optymizmu zapewniając, że nie jest jeszcze tak źle.

Rękawice do walki o godność hip-hopu podnosi nie kto inny jak sam "blasmaster" Krs One. Ta płyta to również parę wspominkowych tracków zahaczających o ważne wydarzenia dla hip-hopu, w których Kris Parker (Krs One) wciela się w postać narratora nie będąc jednak biernym opowiadaczem suchych faktów a jakby częścią tego co opowiada, naocznym świadkiem tych zdarzeń mających niekiedy wpływ na jego podejście do rapu i jego rozwój. Jest tak choćby w numerach "I Was There" czy "Rising To the Top", którego refren jest inspirowany starym, klasycznym kawałkiem Keni Burke'a o tym samym tytule. Podobnie jak poprzednie albumy "nauczyciela" i ten niesie ze sobą dawkę bragga jednak w przypadku Krs One'a należy się zastanowić czy to na pewno bragga czy po prostu czysta prawda niczym nie wyolbrzymiona nawet wtedy kiedy Kris mówi o sobie "I'm the Hip-Hop" w pełnym pozytywnej energii tracku "This Is What It Is", który według mnie mógłby kończyć tą płytę.

Jeżeli rap nadaje Krs to również nie może zabraknąć słów, które edukują słuchaczy. Każda jego płyta to jakby kolejne lekcje lub etapy szkolenia w dziedzinie kultury hip-hop. Tak jest i w tym przypadku "the teacha" w tytułowym "Hip-Hop Lives" wyjaśnia wszystkim co to jest w ogóle hip-hop rozkładając go na poszczególne części i tłumacząc czym jest dana część. Nakręcony teledysk do tego właśnie utworu przykuwa uwagę swoim pomysłem. Krs kroczy mijając kolejno najważniejsze wydarzenia od czasu pierwszych imprez Kool Herza w południowym Bronxie, przez czasy imprez w klubach i tzw. parkowych, osiedlowych jamów, które niosą ze sobą old schoolowe zajebiste plakaty tzw. Flyersy (dziś już klasyczne), dalej przez momenty tragiczne jak m.in. śmierć 2 Paca, Biggiego czy Jam Master Jaya z Run Dmc, aż po dzisiejsze czasy. Ten klip to metaforyczny obraz mówiący, że hip-hop jest również drogą w życiu a Krs One jest jakby częścią tej drogi.

Płyta nie jest dość długa - zawiera 14 tracków z intrem i jedynym skitem włącznie ale jak wiadomo od dawna liczy się jakość nie ilość. Album ten nie posiada również zbyt wielu gości. W kawałku "Musika" pojawia się Magic Juan, jest to jedyny numer z całej płyty, który dla mnie nijak ma się do całości i lekko psuje spójność. Podkład oparty o jakieś meksykańskie trąbki i latynoski gość przypomina bardziej dokonania Cypress Hill czy Funkdoobiest. Ważnym aspektem jest gość pojawiający się w ostatnim kawałku przez wielu zapewne dawno zapomniany, jeden z pierwszych mc, prawdziwa ikona rapu, który jak nikt inny potrafił rozbawić i ruszyć tłumem we wczesnych latach 80-tych - Chief Rocka Busy Bee, który o ile mi wiadomo już nie nagrywa. Pojawił się w latach 90-tych na dwóch płytach gościnnie u De La Soul - "Art Official Inteligence: Mosiac Thump" i na trzeciej części mikstejpu Funkmaster Flexa z serii "60 Minutes of Funk". Tu zaś pojawia się w numerze "House of Hits" i skutecznie wprawia w old schoolowy nastrój pomimo tego, że raczej długodystansowcem nigdy nie był i nie nawija zbyt długo. Dla Krs One'a zresztą old school czy new school jest jednym - wyjaśnia wszelkie wątpliwości w kawałku "All Skool".

Każdy kolejny numer z tej płyty jest charakterystyczny, ten album w nawale wydawnictw zza Oceanu jest naprawdę godny polecenia, chociaż nie jest on najświeższy. Na półkach sklepów muzycznych widnieje już spory czas. Obcowanie z rapem w najlepszym wydaniu, powrót boom bapu, powiew najlepszych lat tej muzyki - to może zapewnić ten krążek.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, "Hip-Hop Lives" wywołał coś czego w hip-hopie brakowało od dawna. Wywołał dialog na temat kondycji hip-hopu, który prowadzą mc na płytach oraz mówią o tym podczas swoich koncertów. Wywołał dyskusję wśród słuchaczy na ten sam temat do tego stopnia, że na zeszłorocznym festiwalu poświęconym tej kulturze Hip-Hop Kemp w Czechach jednym z punktów programu było coś na kształt konferencji prowadzonej przez uczestników Kempu - czy rzeczywiście hip-hop is dead czy czy jednak wciąż hip-hop lives. Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie a ta płyta może być bardzo pomocna.

KAMA - 2008

KRS ONE AND MARLEY MARL - Hip - Hop Lives
Label: Koch Records - 2007

Tracklista:

1. It's Alive (Intro)
2. Hip Hop Lives
3. Nothing New
4. I Was There
5. Musika
6. Rising To The Top
7. Over 30
8. M.A.R.L.E.Y. (skit)
9. Kill A Rapper
10. The Teacha's Back
11. The Victory
12. This Is What It Is
13. All Skool
14. House Of This


© & ® PAZURTUPAKA 2006-2008